W sumie, dwa dni temu były moje urodziny, więc uznałam, że warto się odezwać, szczególnie, że ten okres zawsze wzbudza we mnie rozkminy.
Także tego, nie ma co przedłużać.
Przede wszystkim jestem z siebie dumna, bo kawałek po kawałku układam sobie wszystko po kolei, może kiedyś w końcu dorosnę (ale się nie zanosi, nie martwcie się). W końcu dotarłam do etapu, w którym wszystko W sobie też mi się poukładało względnie, a przynajmniej na tyle, żeby mój środek nie generował mi dodatkowych problemów. Mówię tu o emocjach, bo narządy wewnętrzne działają jak im się chce, czyli zwykle prawie wcale.
Odkryłam, że bycie miękkim to nic złego, bo tym bardziej nie można mnie złamać. Doszłam do ładu z tym całym bałaganem, podpaliłam szafę z całym dobrodziejstwem inwentarza i w sumie, dobrze mi jak jest. Kosztowało mnie to sporo czasu, bejbistepsów, nerwów i wymagało ogroooomnej cierpliwości mojego otoczenia, ale w końcu. Dużo lżej mi, odkąd nie czuję tej presji i w końcu mogę się z tego wszystkiego śmiać. Naprawdę. W końcu mogę słuchać czego chcę bez poczucia, że zaraz się rozpłaczę.
Poza tym, jeśli czegokolwiek się nauczyłam przez ten rok, to tego, że muszę znaleźć złoty środek, nie wywierać na sobie presji, nie narzucać ani odpuszczać wszystkiego na raz... po prostu. Krok po kroczku. Nie biczować się za potknięcia. Nie obrażać na cały świat.
Trochę więcej we mnie spokoju, coś w końcu musiało zrównoważyć ten gniew. Do pewnego momentu wystarczał, ale nie da się ciągnąć tak w nieskończoność na wysokooktanowym wkurwieniu, bo ani to zdrowe, ani przyjemne. Coś pękło, coś znikło, coś się zmieniło.
Nie mam pojęcia czy coś jeszcze, może po prostu higiena psychiczna działa cuda, chociaż fizycznie dalej jestem abnegatem.
Także, kurczaczki - pamiętajcie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Trzeba zacisnąć zęby i dawać radę. A jak nie dajecie rady teraz, to odpocząć i dać radę potem. Nie pali się.
Kiedyś się paliło. Gasiło na przedramionach. Płakało po nocach. Myślało za dużo.
Lepiej wydać te pieniądze na naklejki. A noce na spanie. I znaleźć ktosiów, którym można sie wysmarkać w rękaw. Gwarantuję, że działa.
A może to po prostu moja supermoc.
Howgh.
I ain't at home
Home's where I'm going
I close my eyes to see
I'll take my throne, lay it on a mountain
And make myself a king


