wtorek, 31 marca 2020

Cannot into writing rn

Tak, tytuł celowo ma błąd. Mam nadzieję, że to wyjaśnienie musiało tu być tylko ze względu na formalność.

Żyjemy w ciekawych czasach i to wcale nie komplement. Boję się o Karola i o rodzinę i jak zwykle o siebie wcale nie. W sumie nie wiem czy powinnam.
Mieszane uczucia to moja specjalność, ostatnio nawet o sobie nie wiem co myśleć. Nienawidzę siebie czasem, zresztą nie tylko ja sama, nie jestem najbardziej lubianą osobą na tej planecie i czasem żałuję, że nie mogę gryźć i drapać i palić domów, tylko mosty. Wiecie, to śmieszne, za każdym razem jak się zastanawiam czemu ludzie mnie nie cierpią, orientuję się, że kurwa mać, sama siebie nie cierpię, najbardziej bezwarunkowo na świecie kocha mnie dziadek i w sumie sama nie wiem czemu. Jestem wszystkim, czym nie powinnam być. Wulgarna furiatka bez grama wstydu i ambicji. Ale mam krótkie momenty, że nawet się lubię i akceptuję, chociaż nie do końca zdecydowałam co lepiej pasuje do mojej osobowości.
Brzmi to jak bełkot i trochę tym jest, bo moi drodzy, mamy 3.42, a ja przespałam pół dnia żeby kogoś nie udusić i teraz mi dupę roznosi. To oczywiście bardzo w moim stylu.
Boże czemu pokarałeś mnie moją własną obecnością ZAWSZE? Nieważne zresztą. Nie odpowiadaj bo się pokłócimy.

Tak czy siak. Nie wiem czy najgorsze jest kochanie ludzi, którzy mogą odejść, czy nienawidzenie samej siebie, która odejść ni chuja nie może.