Wyglądam dziś jak milion dolców. Nie zawsze tak wyglądam, zazwyczaj wyglądam jak wannabe chłopczyk albo hipster z kompleksem menela. Czasem wyglądam tez jak urocza mała dziewczynka. Ale dzisiaj wyglądam jak milion dolców, bo idę z Rafciem na imprezę rodzinną, no i niech ma że chociaż raz nie narobię mu wstydu.
Kobiety są fajniusie ale ja akurat nie umiem w bycie kobietą. Nigdy nie chciałam nią być, zawsze wolałam męskie ubrania, męskie zabawy i męskie towarzystwo, co prawda dorastając ujrzałam pewne dobre strony mojej kobiecości, ale jak dla mnie to nadal za mało, mówcie co chcecie. Cycki, wielokrotne orgazmy i koronkowa bielizna nie rekompensują mi tego, że jestem postrzegana jako słabsza, delikatniejsza, a tak w ogóle to "kobiecie nie przystoi tak mówić", "usiądź jakoś normalnie", "facetom się nie podoba jak...". W zasadzie to i tak chuja kładę na to, czy przystoi czy nie. I tak wyrażam się jak pijany marynarz, siedzę w rozkroku nawet jeśli mam na sobie kieckę i w zasadzie to częściej możecie mnie spotkać z nożem niż bez. Potrafię też bardzo ładnie przemodelować twarz i to nawet za darmo jak mnie się zdenerwuje.
Wracając do wyglądania jak milion dolców - jak dla mnie bliżej mi do tego stanu kiedy jestem w koszuli w kratę i bieliźnie, albo nawet i bez niej, ale czasem trzeba wbić się w kieckę, zaszpachlować twarz i udawać, że jest się w miarę przyzwoitą osobą. Niech się cieszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz