Właśnie usłyszałam, że to co piszę o seksie jest obrzydliwe, jednoznaczne i w ogóle fujka. Nie wypada. I na pewno to wymyślam. Zastanawiam się tylko, skąd w ludziach w XXI wieku to przeświadczenie, że seks to coś obrzydliwego, niemoralnego, brzydkiego i nie wypada o tym mówić. Nie rozumiem tego po pierwsze dlatego, że większość z nas na którymś etapie życia będzie to robić, a po drugie... przecież to normalna rzecz. Wzbranianie się przed tym to jakby próba wyparcia się ludzkiej natury.
Inna rzecz, że co jest obrzydliwego i jednoznacznego w... no cóż. Stwierdzeniu faktu. Stwierdzeniu faktu, że się uprawia seks. Uprawia się go podczas okresu, uprawia się go w domu, w aucie, na plaży i gdzie dusza zapragnie. Uprawia się go na różne sposoby i jak komu pasuje. I co w tym złego? Nic. Nikt nie epatuje szczegółami, że trwało tyle a tyle, doszłam tyle i tyle razy, a w zasadzie jemu nie chciał stanąć. Nie zagląda się nikomu do wyra i nie narusza prywatności.
No anyway - dziwi mnie to z kilku powodów. Po pierwsze - seks jest wszędzie. Dosłownie. Gdzie nie kopniesz. Po ulicy chodzi facet przebrany za kondoma, na płocie zawieszona jest reklama sexshopu, bardziej dziwi nas teledysk gdzie występujący są ubrani, niż ten gdzie nie są. Wszystko co możliwe reklamowane jest golizną. Obojętnie czy to owoce, artykuły gospodarstwa domowego, usługi mechanika samochodowego. Mimo to seks dalej otoczony jest tabu. Bo jak to tak. Nie wypada. Podwójne standardy? Nie wiem sama, w zasadzie mnie to bawi.
Po drugie - lepiej, żeby społeczeństwo było bardziej świadome, jak to wszystko działa. Ostatnio w którejś z gazet był wywiad z seksuologiem. Faceci dalej sądzą, że kobieta ma wpływ (i to nie chodzi o antykoncepcję) na to czy zajdzie w ciążę. I może zadecydować, że chce albo nie chce zajść. I ona zachodzi w nią złośliwie, nawet jak on jej powie, że ma nie zachodzić. Poza tym - antykoncepcja i w ogóle sam fakt zajścia w ciążę, to głównie zmartwienie kobiety. A jak facet powie, że gumka to jak lizanie lizaka przez szybę, to masz poruszyć niebo i ziemię, żeby załatwić sobie taką antykoncepcję która będzie JEMU odpowiadała. Dramat. W szkole uczą o kalendarzyku i wstrzemięźliwości, zamiast po prostu wytłumaczyć na czym to polega, jak się zabezpieczać. Kiedy zacząć. Czy w ogóle zaczynać. Jak poznać czy partner jest dobry czy nie? Co zrobić w sytuacji kiedy coś idzie nie tak? Potem słyszy się takie cuda, jak płukanki z coli żeby nie zajść w ciążę. Większość kobiet dalej uważa, że do ginekologa to się idzie jak się jest w ciąży, no chyba że jest infekcja albo trzeba tabletki. Profilaktyka chorób kobiecych leży i kwiczy. Dlaczego? Bo seks i wszystkie rzeczy związane z płciowością są otoczone tabu. Bo nie wypada. Bo po ślubie. Najlepiej pod kołdrą, po ciemku, tata na mamę. Nie wypada o tym mówić. Należy taktownie pominąć. Nieliczni rodzice, chociaż ta grupa się zwiększa, po prostu o tym rozmawiają ze swoimi dziećmi. Tłumaczą. Po co? Wstyd, pruderia.
Po trzecie - facet chwalący się ile to nie zaliczył? Równy ziomek. Ma "to coś". Dziewczyna, która miała więcej partnerów? Szmata. Nie szanuje się. Facet mający kochankę na boku? Widać żona mu nie daje tego co potrzebuje. Biedaczyna. "Facet ma opuszczać dom z pełnym brzuchem i pustymi jajami, inaczej pójdzie zaspokoić swoje potrzeby na mieście". Kobieta mająca kochanka? Szmata. Doprawia rogi ciężko pracującemu facetowi. "Jak suka nie da, pies nie weźmie". Podwójne standardy są wszędzie. Facet może chodzić po plaży z gołą klatą, kobieta zdejmie stanik? A kysz, dzieci gorszy.
Najlepsze jest to, że tu nie ma się czego wstydzić. Tak działa ludzka fizjologia. Piersi są w pierwszej kolejności stworzone, żeby karmić dzieci, nie są narządami płciowymi w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Co w nich takiego złego, że należy je zakrywać? Seks to naturalna część życia. Ludziom nie służy tylko do prokreacji, ale też dla przyjemności.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz