Sześć lat i trzy dni temu był mój komers, w zasadzie nasz komers, bo całego mojego rocznika. Pozmieniało się od tego czasu bardzo dużo, mogę policzyć na palcach jednej ręki z kim z tamtych ludzi mam kontakt... i wcale mi z tego powodu nie jest przykro. Nawet mi dobrze tu gdzie jestem teraz, z ludźmi z którymi jestem teraz. Ostatnio spotkałam kogoś, kto w zasadzie powinien mi zepsuć humor i mnie wkurzyć, ale byłam zbyt zajęta zamykaniem baru i podśmiewaniem się z jego reakcji na mój widok. To dobrze, bo znaczy, że przeszłam nad tym pierdolnikiem do porządku dziennego.
Z racji cudnej pogody zamieniłam się w standardową moją wersję letnią, z 90% powierzchni ciała, albo spalonymi na raka, albo obłażącymi ze skóry. Muszę się zaopatrzyć w strój kąpielowy, bo już za miesiąc jedziemy z Niedźwiedziem na wakacje (nie wiemy jeszcze gdzie, ale to się wytnie). Co do Niedźwiedzia, spędzam z nim dużo czasu, zachowujemy się... jak to my. Ale jest dobrze, albo przynajmniej nie jest źle co jak na nas jest ogromnym sukcesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz