Siedzę jak sierota bosa, pijąc z gwinta wino. Takie wiecie, z bardzo ekskluzywnej półki cenowej (10,90). Jest obrzydliwe.
Zastanawiam się czy ktokolwiek to czyta odkąd zniknęłam z aska. Nieważne, i tak piszę to bardziej dla siebie. Bo jak zwykle kiedy tu wracam mam lekkie (hehe) depresso i chyba muszę co nieco z siebie wyrzucić. Co śmieszne - właściwie nic się nie stało. Owszem, zdarzają się małe fakapy tu i tam, ale nic specjalnie spektakularnego. Oby tak pozostało, bo może się okazać, że tym razem uda mi się opuścić ten świat przez okno.
wtorek, 22 września 2020
wondering
niedziela, 26 lipca 2020
about shattering hearts
Wiecie co, konia z rzędem temu, co nie miał nigdy złamanego serca. No bo właściwie, każdemu się zdarza raz czy drugi.
Mi się też zdarzyło. Niepopularna opinia - pierwszy raz w tym wypadku jest najłatwiejszy. Każdy kolejny poprzedza przerażenie, że to uczucie się powtórzy.
A nie jestem osobą, którą przeraża wiele rzeczy. Większość z nich zawiera się w zakresie "pływa" i "nie posiada kręgosłupa".
Oczywiście, wracając do tematu, pewnych rzeczy da się nauczyć. Jak zminimalizować wpływ złamanego serca na ogólną egzystencję jest jedną z nich. Żadnego poradnika się nie spodziewajcie. Jedyną moją radą byłoby trzymanie dystansu od ludzi. To nic nie gwarantuje, ale ułatwia. Mówię to ja, osoba w związku od 3 lat z hakiem. Ha, dobre.
Mi się też zdarzyło. Niepopularna opinia - pierwszy raz w tym wypadku jest najłatwiejszy. Każdy kolejny poprzedza przerażenie, że to uczucie się powtórzy.
A nie jestem osobą, którą przeraża wiele rzeczy. Większość z nich zawiera się w zakresie "pływa" i "nie posiada kręgosłupa".
Oczywiście, wracając do tematu, pewnych rzeczy da się nauczyć. Jak zminimalizować wpływ złamanego serca na ogólną egzystencję jest jedną z nich. Żadnego poradnika się nie spodziewajcie. Jedyną moją radą byłoby trzymanie dystansu od ludzi. To nic nie gwarantuje, ale ułatwia. Mówię to ja, osoba w związku od 3 lat z hakiem. Ha, dobre.
czwartek, 25 czerwca 2020
wielkie oczy
Coraz większe.
Nie wiem co się dzieje, ale przeraża mnie moja dorosłość. Za dnia wybieram kafelki, a w nocy mam ataki paniki. Żart, nie znam się na kafelkach, chodzę tam za Karolem dla towarzystwa, niech sam wybiera. Tylko takie, żeby się łatwo myło. Nie umiem w wystrój wnętrz.
Jutro ostatni egzamin, a ja zamiast się uczyć piszę bzdury. Co jest w sumie klasyczne.
Serce trochę mi pęka, a trochę wybucha. Czuje się jakby ktoś mi dał "berka", a ja zamiast gonić stała i patrzyła. No tak mniej więcej.
Robiłam małe kroczki. Podpaliłam szafę. Poszłam na łyżwy i bawiłam się dobrze. Zrobiłam selekcję znajomych na fejsbuku. Nie rozpłakałam się. Jest gites. Jestem twardym ciasteczkiem.
Lepiej uważajcie na zęby.
Jutro ostatni egzamin, a ja zamiast się uczyć piszę bzdury. Co jest w sumie klasyczne.
Serce trochę mi pęka, a trochę wybucha. Czuje się jakby ktoś mi dał "berka", a ja zamiast gonić stała i patrzyła. No tak mniej więcej.
Robiłam małe kroczki. Podpaliłam szafę. Poszłam na łyżwy i bawiłam się dobrze. Zrobiłam selekcję znajomych na fejsbuku. Nie rozpłakałam się. Jest gites. Jestem twardym ciasteczkiem.
Lepiej uważajcie na zęby.
piątek, 12 czerwca 2020
środa, 27 maja 2020
not here anymore
Szczerze powiedziawszy - nie wiem kim jestem ostatnio. Usunęłam aska, ogólnie trochę mnie wywaliło w kosmos. Może to i zdrowiej. Nawet na pewno. W sumie wszystko mi jedno. Jest mi dobrze. Chociaż nie do końca. Dalej czuję się nie na miejscu, wszędzie nie na miejscu, ale to tak chyba musi być.
Dzieją się rzeczy, które już dawno przewidywałam, chyba nawet odkąd pamiętam. Jestem spłukana, zrezygnowana, ale wyspana i całkiem spokojna.
Musiałam uspokoić się z używkami, bo popłynęłam ostatnio trochę za bardzo.
Może będę miała axolotla. Nie wiem jeszcze kiedy. W ogóle "kiedy", to ostatnio trochę śmieszny koncept, bo straciłam poczucie czasu.
Będzie mi brakować tego wszystkiego i bardzo się boję, bo nie jestem dobra w nowe rzeczy. Nie mogę tu zostać. Muszę iść. Może tej drogi nie będę musiała przechodzić sama. Dla odmiany.
Dzieją się rzeczy, które już dawno przewidywałam, chyba nawet odkąd pamiętam. Jestem spłukana, zrezygnowana, ale wyspana i całkiem spokojna.
Musiałam uspokoić się z używkami, bo popłynęłam ostatnio trochę za bardzo.
Może będę miała axolotla. Nie wiem jeszcze kiedy. W ogóle "kiedy", to ostatnio trochę śmieszny koncept, bo straciłam poczucie czasu.
Będzie mi brakować tego wszystkiego i bardzo się boję, bo nie jestem dobra w nowe rzeczy. Nie mogę tu zostać. Muszę iść. Może tej drogi nie będę musiała przechodzić sama. Dla odmiany.
wtorek, 31 marca 2020
Cannot into writing rn
Tak, tytuł celowo ma błąd. Mam nadzieję, że to wyjaśnienie musiało tu być tylko ze względu na formalność.
Żyjemy w ciekawych czasach i to wcale nie komplement. Boję się o Karola i o rodzinę i jak zwykle o siebie wcale nie. W sumie nie wiem czy powinnam.
Mieszane uczucia to moja specjalność, ostatnio nawet o sobie nie wiem co myśleć. Nienawidzę siebie czasem, zresztą nie tylko ja sama, nie jestem najbardziej lubianą osobą na tej planecie i czasem żałuję, że nie mogę gryźć i drapać i palić domów, tylko mosty. Wiecie, to śmieszne, za każdym razem jak się zastanawiam czemu ludzie mnie nie cierpią, orientuję się, że kurwa mać, sama siebie nie cierpię, najbardziej bezwarunkowo na świecie kocha mnie dziadek i w sumie sama nie wiem czemu. Jestem wszystkim, czym nie powinnam być. Wulgarna furiatka bez grama wstydu i ambicji. Ale mam krótkie momenty, że nawet się lubię i akceptuję, chociaż nie do końca zdecydowałam co lepiej pasuje do mojej osobowości.
Brzmi to jak bełkot i trochę tym jest, bo moi drodzy, mamy 3.42, a ja przespałam pół dnia żeby kogoś nie udusić i teraz mi dupę roznosi. To oczywiście bardzo w moim stylu.
Boże czemu pokarałeś mnie moją własną obecnością ZAWSZE? Nieważne zresztą. Nie odpowiadaj bo się pokłócimy.
Tak czy siak. Nie wiem czy najgorsze jest kochanie ludzi, którzy mogą odejść, czy nienawidzenie samej siebie, która odejść ni chuja nie może.
Żyjemy w ciekawych czasach i to wcale nie komplement. Boję się o Karola i o rodzinę i jak zwykle o siebie wcale nie. W sumie nie wiem czy powinnam.
Mieszane uczucia to moja specjalność, ostatnio nawet o sobie nie wiem co myśleć. Nienawidzę siebie czasem, zresztą nie tylko ja sama, nie jestem najbardziej lubianą osobą na tej planecie i czasem żałuję, że nie mogę gryźć i drapać i palić domów, tylko mosty. Wiecie, to śmieszne, za każdym razem jak się zastanawiam czemu ludzie mnie nie cierpią, orientuję się, że kurwa mać, sama siebie nie cierpię, najbardziej bezwarunkowo na świecie kocha mnie dziadek i w sumie sama nie wiem czemu. Jestem wszystkim, czym nie powinnam być. Wulgarna furiatka bez grama wstydu i ambicji. Ale mam krótkie momenty, że nawet się lubię i akceptuję, chociaż nie do końca zdecydowałam co lepiej pasuje do mojej osobowości.
Brzmi to jak bełkot i trochę tym jest, bo moi drodzy, mamy 3.42, a ja przespałam pół dnia żeby kogoś nie udusić i teraz mi dupę roznosi. To oczywiście bardzo w moim stylu.
Boże czemu pokarałeś mnie moją własną obecnością ZAWSZE? Nieważne zresztą. Nie odpowiadaj bo się pokłócimy.
Tak czy siak. Nie wiem czy najgorsze jest kochanie ludzi, którzy mogą odejść, czy nienawidzenie samej siebie, która odejść ni chuja nie może.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
