nie wiem czy dziś dobrze widziałam, możliwe, że tak. to nie powinno niczego zmieniać. tak czy siak - zakłuło znowu. mam ochotę postawić mur mimo dobrze zapowiadającej się znajomości, tylko dlatego, że ktoś może ją znać. a ja nie chcę dla niego istnieć. najwygodniejsze by było, jeśli wyparowałabym z powierzchni ziemi, przynajmniej dla jego osoby.
Mamma Mia 2 poprawiła mi humor, zasadniczo dała mi też trochę do myślenia, co zaskakujące w wypadku lekkiego musicalu zapowiadającego się ciut kiczowato (ale był cudowny, naprawdę).
bardzo bym chciała żebyśmy oboje w końcu zniknęli, nie zależy mi już w sumie.
ale spoko, w swoim czasie. ja jestem cierpliwa. poza tym, teraz mam niezbędną ilość wolności, której jednak potrzebuję. a nie dostałabym jej od nikogo innego niż niedźwiedź.
wtorek, 31 lipca 2018
poniedziałek, 30 lipca 2018
guitar hero or guitar zero
Niezła ze mnie drama queen muszę przyznać. I do tego złośnica. Królewna złośnica.
Finders keepers, loosers weepers.
Wejście mi w drogę to troszeczkę nierozważny ruch. Z drugiej strony - chyba najgorzej, kiedy wejdziesz mi w drogę nawet o tym nie wiedząc.
Finders keepers, loosers weepers.
Wejście mi w drogę to troszeczkę nierozważny ruch. Z drugiej strony - chyba najgorzej, kiedy wejdziesz mi w drogę nawet o tym nie wiedząc.
wtorek, 24 lipca 2018
rzygam tęczą
No może niekoniecznie tęczą. Pod opalenizną jestem blada jak papier, jem jeszcze mniej niż zwykle, a pokonanie więcej niż jednej kondygnacji schodów jest na chwilę obecną niewykonalne. Rzadko choruję, ale jak już to rozkłada mnie jelitówka. Serio, ja nawet nie muszę jakoś często rzygać, żeby być odwodniona w moment.
Dzisiaj zjadłam aż kleik ryżowy (wyrzygany), chrupki kukurydziane (też) i einlauf (miejmy nadzieję, że nie). W ilościach dla bobasa bardziej niż dla 21latki.
Choroba generuje mi dość sporą obsuwę w praktykach, niestety. Wolałabym jednak mieć je za sobą.
Jestem chyba zbyt mało smutna, żeby generować jakieś tfurcze posty, albo już wszystko zostało powiedziane i nie ma co roztrząsać. Chociaż dalej gdzieś tam siedzi ten jad i bunt.
Pokićkały mi się ostatnio relacje z wieloma osobami, nawet nie jestem aż tak smutna jakby mogło się wydawać, mam tylko takie "huh, no okej, ciekawe". Nie mam siły się uganiać, ledwo mam siłę rozmawiać z tymi kilkoma osobami z którymi jeszcze mi się zdarza zamienić słowo.
Doszłam do wniosku, że wszyscy jesteśmy chujowi, nie ma że boli. Ja psioczę na kogoś, a jeszcze ktoś inny na mnie. Taka kolej rzeczy. Nie ze wszystkimi musi być nam po drodze.
Pokićkały mi się ostatnio relacje z wieloma osobami, nawet nie jestem aż tak smutna jakby mogło się wydawać, mam tylko takie "huh, no okej, ciekawe". Nie mam siły się uganiać, ledwo mam siłę rozmawiać z tymi kilkoma osobami z którymi jeszcze mi się zdarza zamienić słowo.
Doszłam do wniosku, że wszyscy jesteśmy chujowi, nie ma że boli. Ja psioczę na kogoś, a jeszcze ktoś inny na mnie. Taka kolej rzeczy. Nie ze wszystkimi musi być nam po drodze.
poniedziałek, 16 lipca 2018
me again
Trochę mnie tu nie było, pewnie dlatego że
a) nic się u mnie nie dzieje
b) jestem przeraźliwie zmęczona.
Dzisiaj tuliłam bobasy i karmiłam je z butelki, co było najprzyjemniejszą częścią dnia, zdecydowanie. Mam mało popularną opinię, że wszyściuteńkie noworodki i bobaski są urocze, śliczne i najpiękniejsze (nawet jak są czerwone, pomarszczone, obsrane po pachy i ryczą w niebogłosy).
Zauważyłam, że więcej odzywam się do stworzeń, które raczej się nie odzywają. Np do noworodków albo zwierząt. Cichnę w towarzystwie osób które mi odpowiedzą.
Jadłam ostatnio gofra jednorożca - był uroczy i pyszny, a wczoraj mama zabrała mnie na bajgle i jestem z siebie dumna, bo spróbowałam nowego jedzenia. Nawet mi zasmakowało. Doszłam do wniosku, że sery same w sobie są fuj, ale w połączeniu z czymś o mocniejszym smaku da się je zjeść.
A tak ogólnie to potrzebuję urlopu od życia. Najlepiej z miesiąc. Żeby nikt mi nie zawracał głowy raportami, wpisami w bocianku, pracą, grafikami i ogólnie bieganiem. Weekend też niewiele daje bo mam tylko soboty wolne - w sensie że totalnie nic nie mam do załatwiania.
Chciałam napisać jeszcze coś ciekawego, ale z ciekawych rzeczy to chyba tylko tyle, że mam przecięty palec, nie mam talentu do wypełniania papierów, śnią mi się dziwne rzeczy i chciałabym dostać auto.
a) nic się u mnie nie dzieje
b) jestem przeraźliwie zmęczona.
Dzisiaj tuliłam bobasy i karmiłam je z butelki, co było najprzyjemniejszą częścią dnia, zdecydowanie. Mam mało popularną opinię, że wszyściuteńkie noworodki i bobaski są urocze, śliczne i najpiękniejsze (nawet jak są czerwone, pomarszczone, obsrane po pachy i ryczą w niebogłosy).
Zauważyłam, że więcej odzywam się do stworzeń, które raczej się nie odzywają. Np do noworodków albo zwierząt. Cichnę w towarzystwie osób które mi odpowiedzą.
Jadłam ostatnio gofra jednorożca - był uroczy i pyszny, a wczoraj mama zabrała mnie na bajgle i jestem z siebie dumna, bo spróbowałam nowego jedzenia. Nawet mi zasmakowało. Doszłam do wniosku, że sery same w sobie są fuj, ale w połączeniu z czymś o mocniejszym smaku da się je zjeść.
A tak ogólnie to potrzebuję urlopu od życia. Najlepiej z miesiąc. Żeby nikt mi nie zawracał głowy raportami, wpisami w bocianku, pracą, grafikami i ogólnie bieganiem. Weekend też niewiele daje bo mam tylko soboty wolne - w sensie że totalnie nic nie mam do załatwiania.
Chciałam napisać jeszcze coś ciekawego, ale z ciekawych rzeczy to chyba tylko tyle, że mam przecięty palec, nie mam talentu do wypełniania papierów, śnią mi się dziwne rzeczy i chciałabym dostać auto.
wtorek, 3 lipca 2018
murder suicide
Jestem ostatnio bardzo niedobra i niegrzeczna, hamulce puszczają, tabletek częściej nie biorę niż biorę.
Równia pochyła.
Wszystko się trochę popsuło, dzisiaj spotkałam się z Miśką. Jesteśmy stare i dalej głupie. Minęło już 5 lat od tamtych wakacji, a dalej żadne inne ich nie pobiły, lepiej już nie będzie, może być tylko gorzej.
Równia pochyła.
Wszystko się trochę popsuło, dzisiaj spotkałam się z Miśką. Jesteśmy stare i dalej głupie. Minęło już 5 lat od tamtych wakacji, a dalej żadne inne ich nie pobiły, lepiej już nie będzie, może być tylko gorzej.
Yeah the slight of my hand is now a quick pull trigger
I reason with my cigarette
And say your hair's on fire, you must have lost your wits, yeah
Pewne rzeczy są już nienaprawialne, a szkoda. Czasem zastanawiam się, czy uznałby że się zmieniłam.
A birth and a death on the same day
And, honey, I only appear so I can fade away
I wanna throw my hands in the air and scream
And I can just die laughing on your spiral of shame
And there's a jet black crow droning on and on and on
Up above our heads droning on and on and on
Hit it, never quit it, I have been through the wreck
But I can string enough to show my face in the light again
Wszystko zawsze psuję, eh.
Z drugiej strony - bałam się, że nie ukończę liceum, miałam ochotę rzucić studia zanim w ogóle zaczął się pierwszy dzień zajęć, a aktualnie jestem na trzecim roku. Czasem mam wrażenie, że za każdym razem kiedy jestem bliska załamania i się podnoszę ktoś dorzuca mi nowy ciężar na plecy - może za którymś razem się nie pozbieram.
When I woke up alone
I had everything
A handful of moments
I wished I could change
And a tongue like a nightmare that cut like a blade
In a city of fools
I was careful and cool
But they tore me apart like a hurricane
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



