poniedziałek, 28 maja 2018

sun is shining and so are you

sun is shining and so are you
Była kiedyś osoba która mi to śpiewała. Ale już jej nie ma i czasem dalej ciężko mi się z tym pogodzić. 
Karma wraca, wszystko wraca, kurczowo się tego trzymam bo niezbyt mam czego innego. Co mi zostało? Odmierzam mijający czas w nieaktualnych rozkładach jazdy, zdartych podeszwach butów i kolejnych blistrach tabletek. Same old, not so gold. Ucieka mi to wszystko przez palce, mam wrażenie, że cała zima i wiosna gdzieś zniknęły, nie wiem nawet co się stało. Nie żeby mi na tym czasie zależało, i tak nie jest mój, kradzione nie tuczy, a to w końcu ukradzione dni. Poczekam, dowiem się tego co trzeba i się zwinę, zabiorę pluszowego królika, jamniczka i ulubioną książkę. Założę trampki, koszulę w kratę, a potem zbiję pionę z kimkolwiek kto siedzi tam po drugiej stronie. 

czwartek, 24 maja 2018

do i even exist anymore?

Żyję sobie ostatnio w dziwnym stanie zawieszenia. Niby pracuję, chodzę na uczelnię, robię rzeczy, ale tak jakoś... nie. Jestem obecna tylko ciałem. Najchętniej tylko bym spała. Wstaję, jem, kładę się z powrotem. Tracę poczucie czasu. Ignoruje obowiązki. Góry niepochowanych ubrań i pustych butelek w moim pokoju rosną coraz bardziej. Dalej nie zaczęłam nawet załatwiać praktyk. Odwlekam wszystko. Udaję, że nic się nie dzieje. W sumie to śmieszne, nie czuję się jakoś źle psychicznie, po prostu nie czuję się wcale. Słucham muzyki z lat 80/90, która kojarzy mi się z dzieciństwem. Siedzę sobie zamknięta w swoim świecie.
W zeszłą sobotę byłam w Warszawie. Drugi raz w życiu, ale pierwszy się nie liczy bo byłam tylko w okolicy tego placu z tęczą (Zbawiciela bodajże??). Tak więc w wieku prawie 21 lat pierwszy raz widziałam na żywo Pałac Kultury. Zjadłam też zajebistą sałatkę i deser (nie wiem co to było ale było super, musicie mi uwierzyć) u Magdy Gessler. W jej knajpie papier toaletowy jest poprzewiązywany wstążeczkami. Fancy as fuck. Ogólnie mocno polecam, aczkolwiek to tak bardziej na górniczy budżet (ślę buziaki Karolowi) niż na mój studencki. Raz na ruski rok można się szarpnąć. Mam zdjęcie z pomnikiem smoleński. Mogę się poczuć jak prawdziwy patriota. Ogólnie ta wycieczka obyła się bez większych przygód, więc niewiele mam do opowiedzenia, bo jak cywilizowani ludzie sobie spacerowaliśmy, jeździliśmy metrem i oglądaliśmy rzeczy.
W poniedziałek odbyły się Oscary, zasadniczo też niewiele mam do opowiedzenia, wódki brakło jakoś w połowie, jedzenie było przyzwoite, wszyscy się przebrali. Odkryłam talent do robienia słowiańskiego przykucu, grałam po ciemku w koszykówkę, obtarłam sobie czoło o chodnik i w tajemniczy sposób pogodziłam się z osobą, z którą wcześniej nie rozmawiałam. Z racji tego, że oboje nie wiemy czemu się pogodziliśmy, to teraz dalej nie rozmawiamy, ale well. Co mam powiedzieć.
Jeśli Karol dostanie wolne to czeka nas wycieczka ze znajomymi. No dobra, nie wycieczka w celu czysto wycieczkowym tylko schlania pały. Bierzemy ze sobą Karmela, niech też pozwiedza (jestem śmiertelnie przerażona, że ucieknie albo coś).
Z ciekawszych rzeczy - oh well, nie ma ciekawszych. Nie mam siły do ludzi. Męczą mnie dziwne przeczucia, które nie wiem czego dotyczą, w ogóle nie wiem co się uskutecznia, czuję się niepewnie i po prostu nieswojo. Pozostaje mi czekać.
You did what you did to me, now, it's history I see
Here's my comeback on the road again
Things will happen while they can
I will wait here for my man tonight

Obejrzałam ostatnio Deadpoola 2, muszę przyznać, że byłam zachwycona. Ogólnie Deadpool jako postać przemawia do mnie bardzo, końcówka była śliczna (użyli akustycznej wersji Take On Me!!11!!!!), do tego ładne lesbijki i asdfghjklll. Nie no, wyrosłam z fangirlingu, ale prawda jest taka, że film był przyjemny, lekko mnie wzruszył na końcu. 


piątek, 11 maja 2018

red string

You said that we would always be
Without you I feel lost at sea
Through the darkness you'd hide with me
Like the wind we'd be wild and free

You said you'd follow me anywhere
But your eyes tell me you won't be there

I gotta learn how to love without you
I gotta carry my cross without you
Stuck in the middle and I'm just about to
Figure it out without you
And I'm done sittin' home without you
Fuck, I'm goin' out without you
I'm going to tear this city down without you
I'm going Bonnie and Clyde without you

Now I'm running away, my dear
From myself and the truth I fear
My heart is beatin' I can't see clear
How I'm wishing that you were here

You said you'd follow me anywhere
But your eyes tell me you won't be there

I gotta learn how to love without you
I gotta carry my cross without you
Stuck in the middle and I'm just about to
Figure it out without you
And I'm done sittin' home without you
Fuck, I'm goin' out without you
I'm going to tear this city down without you
I'm going Bonnie and Clyde without you

Im bardziej obolała psychicznie jestem tym więcej piszę. Dziwne, bo jak wspominałam wcześniej, najbardziej potrafię skopać sama siebie. 
Już wiem jak frustrujące musiało być tłumaczenie mi, że się sparzę. Sparzyłam się, a teraz sama próbuję to wybić z głowy komuś innemu, co oczywiście nie jest takie proste (w ogóle nie jest). 
Jakbym dostała okazję się sparzyć ponownie, zrobiłabym to samo. 

czwartek, 10 maja 2018

liar liar

Zasnęłam na psychiatrii. Druga Marta również. Chociaż gdzieś jak przez mgłę słyszałam wymieniane nazwy lekarstw, które zalegają mi napoczętymi blistrami w szufladach biurka. I które dają mi najwyżej poczucie obojętności łamanej przez "chcęspaćalenieumiembojestemzbytpobudzona".
Kiedy usłyszałam, że heroina daje poczucie owinięcia puchatą białą kołderką emocjonalnego komfortu, uznałam, że zostanę heroinistką just 'cause.
Budzi się we mnie dziwna irytacja tym wszystkim, chęć skopywania ludzi ze schodów i wpychania pod samochody. Ludzik w mojej głowie krzyczy i wali pięściami w mur, którym są moje granice przyzwoitości, bo czasem tak bardzo chciałabym zrobić to co tak po prostu chcę, na co mam ochotę, co mnie kusi od dawna.
Zapomniałam już jak to jest czuć po prostu surowe emocje, bez tego spłaszczenia, bez ostrych rogów obitych zabezpieczeniami dla dwulatków, które zaczynają eksplorować świat, niekoniecznie do końca stojąc pewnie na nogach. Mój umysł to taki właśnie dwulatek, który o raz za dużo pizgnął się o ostry róg mebla i którego mama w ostatniej chwili powstrzymała przed wsadzeniem palców do kontaktu. Są plusy i minusy, komfortowo jest obijać się o wszystko i trafiać jedynie na mięciusią gąbkę "pomyślę o tym później" albo "pierdolnę sobie tabletkę, just don't", nawet jeżeli pod spodem jest coś twardego i wiesz, że to tam jest, wiesz czym się kończy spotkanie z tym. Oczywiście są te fajne rzeczy, do których dostęp też mi ograniczono, cukierki zamknięte w szafkach. Chciałabym jeszcze kiedyś się tak poczuć, ale ojojoj, lepiej nie, zostaną siniaki, dla chwilowej ekscytacji nie warto ryzykować długim zbieraniem potrzaskanych fragmentów siebie z podłogi. Powtarzam wyuczone frazesy, które kiedyś wykrzykiwałam z pełnym przekonaniem. Prawdziwość jest zbyt niebezpieczna, nie wiem czy nie umiem czy jej nie chcę, ale niech i tak zostanie, w końcu jestem kłamczuszkiem, kłamczuszkiem, manipulantem i cwaniakiem.
Odechciało mi się ogrzewania innych podpalając siebie.


środa, 9 maja 2018

long story short

Dziwi mnie jak wiele udawanej życzliwości jestem w stanie z siebie wykrzesać jak tylko mi na czymś zależy.
Zbliżają się oscary i spotkanie klasowe z liceum, can't wait, ale muszę teraz grzecznie funkcjonować, bo potem przez tydzień będę musiała trzeźwieć.
Coraz bliżej do wakacji, mam fajne plany, te mniej fajne też (praktyki, argh...).
Niektóre rzeczy mnie smucą, smucą mnie głupie szony i ich manipulanctwo, smucą mnie malutkie szpileczki wbijane przez mój własny mózg, smuci mnie to, że muszę wszystkich znowu ogarniać. I wypłata mnie smuci, będzie żałośnie mała. I want to die.
W sumie to chce mi się trochę śmiać z całego tego bajzlu, been there done that, ja to wszystko już kiedyś widziałam. Co prawda dawno. Nie spodziewałam się tego po całkiem dorosłych ludziach. Aczkolwiek to zabawne. Bardzo. Dramy sprawiają, że zapominam jak bardzo nie chce mi się żyć.
Zdarzyło się, że zostałam dość lubianą osobą, nie wiem dlaczego, ale. Suprajs.
Znikam ostatnio coraz bardziej, gadam z paroma osobami na krzyż, na uczelni pytają, czy ja w ogóle jeszcze żyje. Pourywały mi się kontakty, których nawet nie mam zbytnio ochoty odnawiać, nie mam energii na opowiadanie każdemu z osobna co u mnie. Stykną mi osoby, którym wystarczy jedno spojrzenie. I z którymi mogę pogadać twarzą w twarz.
Zrobiłabym sobie tatuaż, ewentualnie pięć.
Long story short - dopiero wczoraj zebrałam się do posprzątania pokoju, po ponad miesiącu.
Long story short - coś mi się chyba pogarsza.
Long story short - uwielbiam burzę.
Czasem sobie myślę, czy właściwie jestem dobrą osobą czy nie. Nigdy nie umiem na to odpowiedzieć wystarczająco, żeby przestało mnie męczyć. Czasem robię dobre rzeczy, nie przeczę, zwykle też nie oczekuję za nie nic w zamian, ale czasem bywam interesownym manipulatorem. I kłamcą. Liar liar. Kłamię odruchowo. Nawet jeśli prawda nie zmieniłaby nic i nic mi nie przeszkadza, żeby ją powiedzieć.
You've made the slip now take the fall
I pull your strings, you're too deep in
So will she sink or swim?

sobota, 5 maja 2018

Lovey dovey

Jestem bardzo niedobrym człowiekiem, ale na moją obronę mam to, że tylko dla tych którzy zasłużyli.
Spędziłam bardzo miłą majówkę na totalnym wygwizdowie. Nawet zasięgu nie było. Były za to cale hordy komarów i pająków. W każdym razie - grunt to dobre towarzystwo, było zabawnie, podobało mi się. Karol nauczył mnie rąbać drewno i robić profesjonalne ogniska, strzelałam sobie z łuku, wyprowadzaliśmy psa koleżanki i spacerowaliśmy nocną porą po lesie. Inna sprawa, że z tego powodu mam dziury w nogach (pozdrawiam serdecznie komary i mój brak samokontroli).


Mam całe nogi w siniakach i nawet nie wiem skąd, podejrzewam rower, ale wtedy czemu na obu nogach??? Nie wiem. Zagadka na dziś. Ostatnio dużo śpię, to męczące. Wstaję rano, zrobię kilka rzeczy i już jestem zmęczona, zasypiam znowu.




I'm giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills 
I'm gonna tell you something you don't want to hear 
I'm gonna show you where it's dark, but have no fear