poniedziałek, 27 sierpnia 2018

work in progress

W sumie zauważyliście pewną prawidłowość? Albo nie piszę wcale, albo piszę co-dzien-nie.
W każdym razie - do meritum bo zapomnę. Dopiero niedawno poradziłam sobie w miarę z tym, że dalj jestem "work in progress". Mam swoje zainteresowania i nawyki, ale cały czas dochodzę do tego, że niekoniecznie muszę mieć wszystko ogarnięte. Niekoniecznie muszę znać wszystkie swoje słabe i mocne strony, wiedzieć w czym poczuję się dobrze, a w czym nie. Jak byłam mała mama często mówiła mi, że mam słomiany zapał. Ale szczerze? Skąd miałam wiedzieć, czy dane zajęcia mi się spodobają czy nie. Jak już się przełamałam do tańca to tańczyłam ładne parę lat.
Głównie chodzi mi o to, że czasem myślę jak to wszyscy nie są przede mną do przodu. Niby w moim wieku, a ogarnięte plany na przyszłość, zadbane paznokcie, plan treningowy, rozwój zawodowy na 10 lat w przód... A ja? Ja siedzę sobie w swoim wesołym grajdołku, nawet nie wiedząc czy chcę pracować w zawodzie, jedyną pewną rzeczą na razie jest to, że jutro idę do lekarza... Skąd mam wiedzieć, czy to czego chcę teraz będzie się pokrywać z tym, czego będę chciała za jakiś czas, kiedy już nabiorę nowych doświadczeń?
Strasznie nie lubię planować rzeczy na chwiejnych fundamentach, dlatego ostatecznie nie planuję nic.To też nie za fajne, bo nie lubię NIE PLANOWAĆ. W efekcie czuję się niekomfortowo prawie cały czas.
No ale ja się zwykle czuję niekomfortowo, prawdę powiedziawszy. Nie lubię rzeczy zrobionych NIEIDEALNIE (serio, wbrew pozorom czasem mam pierdolca na punkcie porządku i perfekcjonizmu) więc w efekcie nie robię nic, bo bardziej mnie sfrustrują rzeczy nieidealne ale zrobione, niż niezrobione.
Muszę zacząć nad tym pracować poniekąd w ramach terapii i pracy nad sobą (tak, sama sobie prowadzę terapię - macie pojęcie ile kosztuje psychoterapeuta?? Poza tym, to bardzo ładnie poprawia samoświadomość, polecam mocno). A poniekąd żeby robić coś poza drzemaniem i odświeżaniem instagrama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz