wtorek, 23 stycznia 2018

hajs hajs

Czuję się na tyle dobrze, na ile można się czuć dzień po przyrżnięciu potylicą w ścianę. W sumie to się cieszę z tego nieoczekiwanego wolnego, ale płakać mi się chce na samą myśl o odrabianiu tego szajsu.
Planuję wydatki z pieniędzy, których nawet jeszcze nie mam ale módlmy się żebym miała. Najbardziej nie mogę doczekać się wakacji, Karol obiecał że pojedziemy nad morze. Kocham morze i już skaczę z radości, chociaż nie wiem czy nie wolę tego polskiego - bo nigdy nie byłam nad zagranicznym morzem, no ale przecież to się sprawdzi. Kwestia czasu. I może nawet w końcu polecę samolotem, to też byłoby super.
Z drugiej strony myślimy też o tym mieszkaniu razem, jestem jednocześnie podekscytowana i przerażona, bo nagle spadną mi na głowę wydatki, płacenie rachunków, robienie zakupów i gotowanie. Z tymi dwoma ostatnimi to jeszcze pół biedy, ale dwa pierwsze powodują u mnie nerwowe tiki. Ale poza tym, już sobie myślę jakie ładne rzeczy sobie kupimy do mieszkania i jakie dobroci będę gotować. W sumie to ciekawa jestem jak to wyjdzie wszystko.
Laptop zaraz wypali mi dziurę w udach, ale jestem zbyt zmęczona, żeby siedzieć przy kompie. Tak to chociaż leżę w wyrku. Ale bądźmy szczerzy, rzadko z niego korzystam, bo co mam z nim robić. Chyba tylko jak chcę obejrzeć jakiś film, czego też nie robię za często bo nie przepadam.

Czasem wraca gdzieś temat mojego byłego i zastanawiam się ile będzie się za mną wlokła jego osoba. Mam wrażenie, że to co zrobiliśmy było zatrzaśnięciem szafy do której wcześniej wrzuciło się cały bałagan walający się po podłodze i teraz wystarczy tylko fałszywy krok czy nieostrożne puknięcie w jej drzwi, żeby to wszystko wyjebało się na nas ze zdwojoną siłą. Bardzo tego nie chcę, dlatego nawet się do niej nie zbliżam, nie wymawiam jego imienia i udaję, że ten cały czas nigdy przenigdy nie miał miejsca.
Zastanawiam się gdzie jest granica między byciem wybaczającym i wyrozumiałym, a byciem idiotą, ale albo jest tak płynna, że ja jej nie widzę, albo w ogóle jej nie ma. 
Za moją podkładkę do myszki robi podręcznik z psychiatrii, czytam go sobie czasem do poduszki, samoświadomość jest kluczem do sukcesu a ja przecież staram się być bardzo świadoma i przynajmniej udawać, że mam życie pod kontrolą. Nie żeby coś, ale to nawet wygodne bo zawsze jest wymówka "ale starałam się okej??? o co chodzi". 
Moja koszulka pachnie takim przyjemnym zapachem ciucha, który po praniu długo leżał w szafce pod innymi ciuchami. Nie wiem z czym on mi się kojarzy, ale jest super przyjemny i go bardzo lubię. Tak samo jak lubię zapach Karola, zapach tapicerki w aucie, zapach benzyny, kleju, spalenizny i morze. I ten zapach który wisi w powietrzu pod koniec lata, niby jeszcze jest ciepło ale już czuć że zbliża się jesień. Pewnie znalazłabym jeszcze parę(naście) tych zapachów, bo razem z piosenkami to jedna z rzeczy które najsilniej mi się kojarzą, ale na ten moment już nic nie przychodzi mi do głowy.
Dobra, nie mam siły dalej tworzyć, idę spać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz