czwartek, 8 lutego 2018

żaba we wrzątku

Siedzę sobie w wannie, co prawda jeszcze nie do końca napełnionej bo nie wystarczyło mi cierpliwości, żeby poczekać aż się naleje chociaż do połowy. Pewnie przez to jak zwykle będę siedziała we wrzątku jak ta tytułowa żaba, która siedzi w garnku ze stopniowo podgrzewaną wodą aż się ugotuje żywcem.
Metaforycznie mówiąc - też kiedyś doprowadziłam się do takiej sytuacji. Przerażające ile rzeczy można usprawiedliwiać i przeczekiwać, bo może kiedyś będzie tak jak dawniej. Dopiero niedawno do mnie dotarło, że tak było.
Jestem obżarta po uszy karmelowym popcornem i w końcu wymyśliłam Karolowi prezent urodzinowy, huehue. Jeszcze muszę coś wymyślić na walentynki.
Zasadniczym plusem tej pracy jest to, że znam wiele soundtracków. Jak się nauczę słów to mogę potem śpiewać sprzątając. Ostatnio chyba na moim top 3 jest cover Wojciecha Młynarskiego i dwie piosenki z napisów "Cudownego chłopaka". Wyróżnienia dla soundrtacku "Gnomów" i "Podatku od miłości".
Zapowiada się weekend z Greyem. Nie muszę mówić jak zdegustowana jestem? Chyba zresztą jak wszyscy z którymi o tym gadałam. Kiedyś przymierzałam się do książki, ale odebrałam ją trochę tak "jak Grażyna z pipidówy wyobraża sobie BDSM". Nie obrażając Grażyn z pipidówy. Generalnie - fujka.
Jutro idę do psychiatry i muszę się uśmiechnąć, żeby mi podniósł dawkę cukiereczków szczęścia. Chociaż dziś po raz pierwszy od dawna miałam miły sen. Naprawdę miły, czułam się bezpiecznie i przez moment nawet byłam szczęśliwa. Jak się obudziłam, to dotarło do mnie, że w zasadzie nic się nie zmieniło, nie zmieni i dupa. Trzeba zacisnąć zęby i iść dalej, w końcu przejdzie.
You got to die a little if you wanna live

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz