środa, 28 marca 2018

kinda mad, kinda sad

Trochę mi smutno. Dla odmiany. To chyba znowu ten spadający fragment mojej sinusoidy nastrojów. Kłuje mnie w serduszko dużo rzeczy, których nie umiem zmienić ani naprawić, a tak strasznie bym chciała. W sumie nie wiem czy z czystej przekory, czy z poczucia winy. Chyba wezmę ze dwie hydroksyzyny (ewentualnie 5) i pójdę spać, może się obudzę i nie będę się czuć tak przeraźliwie rozdarta i pusta w środku. To nie tak, że jest źle ale kuźwa. Coś mi nie gra.
Nie pomaga wcale to, że jestem chora i mam dużo zaległości na uczelni i chce mi się płakać z frustracji bo nie nadążam, chcę znowu być mała i bezbronna (dalej jestem, tylko jakby inaczej) i chodzić poboczem na autobus szkolny o 7.04. Wtedy miałam 7 lat i chciałam zostać chemikiem, teraz mam 20 i chcę być martwa. Wszystko się znowu psuje i jest nie tak, chcę do mamy, ale najgorsze jest chyba to, że mama wcale nie umie już nic naprawić i obie to dobrze wiemy, nie da się nic naprawić. Trzeba zacisnąć zęby i iść dalej udając, że tak miało być, jasne, mhm, mhm, przylepiony uśmiech i kręgi pod oczami zakryte makijażem.
Ktoś mnie nazywa hippisem, tak 50/50 mnie to śmieszy i wkurwia, sama nie wiem czemu. Dziwne, że takie wrażenie sprawiam, nie myślałam nigdy, że tak dobrze udaję. Z drugiej strony ten ktoś przeraźliwie przypomina mi dobrze znajomą osobę, nawet pisze podobnie, jednocześnie go lubię i staram się unikać, bo robi mi to kuku w serduszko. Jezu tak bardzo bym chciała, żeby to wszystko się jakoś poodwracało, a w międzyczasie siedzę bezsilna i patrzę jak kolejne rzeczy się sypią, wcale nie jest okej, nic nie jest okej, ratunku.
Troska Karola jest tą szorstką troską do której się przyzwyczaiłam w dzieciństwie, może nie tą "ojej, biedactwo" której czasem bym chciała, ale na pewno tą "a nie mówiłem? mówiłem. wstawaj, musisz się umyć, przyniosłem ci jedzenie" która ostatecznie jest w porządku. Nie wiem, jakoś czasem brakuje mi "ojojania", a nie szorstkiej ręki i "nie mazgaj się". Potem sama ze sobą też nie umiem inaczej i wychodzi dziwna mieszkanka wyrzutów sumienia, prób ogarnięcia się i bolesnej potrzeby przerwy.
Puci bobo jest smutne i rozdarte i samo nie wie co chce, ale to wynika z definicji bycia puci bobem, w końcu poza wyglądem trzeba też spełniać pewne warunki. Naprawdę chce mi się płakać. Jest źle. Zjadłabym lody, ale nawet tego nie mogę. Poprzedniej nocy śniło mi się, że jadłam gofry i że zbliżała się burza, a ja stałam w ogródku i sama nie wiedziałam co zrobić. Moje sny są dziwne, ale chociaż już nie tracę w nich zębów. Ała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz